Słowo Diciembre (hiszp. Grudzień) pochodzi od
łacińskiego „Decem” i oznacza „dziesięć”, ponieważ był kiedyś dziesiątym
miesiącem roku. Polski „Grudzień” wywodzi się od słowa „gruda” i odnosi się do
zamarzniętej ziemi.
Nazywany „Detsember” w języku estońskim, „decembro”
w esperanto, „prosinec” po czesku lub „Tlamahtlācōnti” w języku nahuatl, jest
miesiącem wyjątkowym w rozmaitych kulturach. Wiele niezwykłych zdarzeń miało
miejsce w tym właśnie okresie. Koniec miesiąca zaznaczony jest silnym akcentem
chrześcijańskim, podczas którego zwyczaje kultywowane przez tysiąclecia
pozwalają wyłonić się tej części naszego życia, która zwykle pozostaje ukryta.
1-Świąteczni żołnierze
W grudniu 1914 roku, na froncie
brytyjsko-niemieckim trwała rzeź. Była to wojna pozycyjna, ponieważ żołnierze
poruszali się najpierw kilkaset metrów na wschód, a później na zachód. Odległość zależała jedynie od narastających wciąż gór ciał. Nocą 24
grudnia, w regionie Ypres, w aktualnej Belgii, Niemcy zaczęli dekorować swoje
okopy ozdobami świątecznymi. Później śpiewali kolędy, których dźwięki docierały
do wszystkich. Odpowiedział im chór kolędników po drugiej stronie drutu
kolczastego. Brytyjczycy wykrzyczeli pozdrowienia Niemcom, a Niemcy
Brytyjczykom. Tak spędzili tę noc, wypełnioną życzeniami świątecznymi i
pieśniami o Dzieciątku Jezus. Wtedy ktoś zaproponował spotkanie między rzędami rowów. Nastrój
sprawił, że wyszli z okopów żeby razem świętować. Przynieśli
wszystkie swoje drogocenne rzeczy – trochę likieru, czekolady, nawet wymieniali
się adresami.
Ten rozejm rozprzestrzenił się na całym
obszarze. Nie było słychać armat i wystrzałów. Obie strony zgodziły się, aby przekazać
ciała poległych towarzyszy. Niektórzy zostali pochowani w tym samym miejscu między
wykopami. Tak niemieccy, jak i brytyjscy żołnierze, zastygli pełni szacunku,
podczas gdy odczytywano fragmenty Biblii.
Następnego dnia także nie było wystrzałów. Na wielu kilometrach okopów,
żołnierze obu stron wciąż rozmawiali i jednoczyli się. Dowiedzieliśmy się z
listów brytyjskich i germańskich, o co najmniej jednym meczu piłki nożnej.
Listy te zgadzają się co do ostatecznego wyniku (jeśli kogoś on interesuje)
było trzy do dwóch dla Niemców. Mimo, że oficjalnie temu zaprzeczono, wielu
uzbrojonych żołnierzy, zgodziło się na wymianę współrzędnych, by można było
strzelać bez szkody dla nikogo.
Tak więc Drugiego Dnia Świąt, znów
słychać było wystrzały, ale nie czyniły nikomu krzywdy. Nie chciano, by wyżsi
rangą dowiedzieli się o tym, że żołnierze już nie mieli ochoty walczyć. Że już
nie potrafili walczyć. Trudno przerwać bitwę w środku wojny, ale jeszcze
trudniej jest wrócić do niej po spotkaniu twarzą w twarz z wrogiem.
Ta sytuacja była tak skomplikowana,
że po wielu tygodniach, a nawet miesiącach bez ofiar, generałowie brytyjscy i
niemieccy zdecydowali się usunąć żołnierzy i w ich miejsce wysłać innych.
Świąteczni żołnierze zostali skierowani na inne fronty, gdzie mogli prowadzić
wojnę bez poczucia winy.
Tę historię opowiadano wielokrotnie, zrobił to na
przykład Paula MacCartney’a w jego piosence i teledysku „Fajki pokoju”.
W listopadzie 2008 roku spotkali się w tym
samym miejscu żołnierze z tamtych bitew, którzy walczyli i przestali walczyć
zimą czternastego roku. Z pomocą swoich synów i wnuków odegrali nowy mecz piłki
nożnej. Należy
powiedzieć, że znów wygrali Niemcy.
Żołnierze wymienili się prezentami, niektóre były związane z ich wojskową
historią.
Piłka, której użyto tego dnia została podpisana przez graczy i znajduje się
teraz w muzeum Militärhistorisches Museum der Bundeswehr de Dresden, w
Niemczech.
omar miguel soto
tłum. K.Żymańczyk
No hay comentarios:
Publicar un comentario